czwartek, 10 czerwca 2010

2005 ROTERSAND - "Welcome to goodbye"

Po poprzedniej płycie “Truth Is Fanatic” (2003) chyba nikt ze znających twórczośc Rotersanda nie spodziewał się takiego kroku naprzód. Choć na kolejne wydanie musiałam czekać dwa lata… nie zawiodłam się a nawet powiem więcej – zostałam przyjemnie zaskoczona. Kwintesencja „Welcome to goodbye” to mocny i bezkompromisowy futurepop z delikatnymi elementami industrialnych brzmień, które najlepiej słychać w utworze „Storm”. Cała płyta od początku wprowadza nas w świat zdecydowanej muzyki, głęboko przemyślanych posunięć i eksperymentów dodatkowo nie odbiegając od stylu Rotersanda, który mieliśmy okazję usłyszeć na poprzedniej płycie.

Zdecydowanie najmocniejszą stroną płyty jest jej żywiołowość. Z kawałka na kawałek przechodzimy przez wręcz imprezowe dźwięki podrywające nas z krzesła, jednocześnie nie przeszkadzające nam w codziennych obowiązkach. Płyta nadaje się przez to zarówno na imprezę jak i do spokojnego posłuchania w domowym zaciszu. Znajdziemy na niej mniej wolnych, spokojnych kawałków niż na poprzednim wydawnictwie, dla odmiany zaś znajdziemy więcej utworów, które zasługują na miano hitu jak np. wspomniane wcześniej Storm, rewelacyjne „Exterminate, Annihilate, Destroy” czy taneczne, typowo futurepopowe „Undone”. Album całkowicie jest dobrze skonstruowany od krótkiego spokojnego intra „Welcom to goodbye” poprzez energetyczne utwory osiągające swoje apogeum w utworku „Exterminate, annihilate, destroy”, aż do delikatnego uspokojenia nas dźwiękami „Angels falling”. Z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa jestem w stanie powiedzieć, iż warto było czekać aż dwa lata i poczekam z chęcią kolejne dwa by znów zostać zaskoczona przez twórców Rotersand!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz